Aktualności

Krzynia, znaczy dostać w kość

Po raz drugi uczniowie klasy mundurowo- sportowej udali się na obóz przetrwania do Krzyni, miejscowości leżącej w gminie Dębnica Kaszubska. Tym razem okazję sprawdzenia się otrzymały „pierwszaki”. 20-osobowa grupa pełna zapału i entuzjazmu stawiła się na miejscu w piątkowe (9 czerwca) przedpołudnie, chyba nie do końca spodziewając się tego, co ich spotka. A działo się dużo! Wszystko zaczęliśmy od

trwającej dobrą godzinę w pełnym słońcu musztry, która była ciekawym wyzwaniem dla młodzieży. I trzeba przyznać, że z tym zadaniem poradzili sobie dobrze, ponieważ do końca trwania obozu, co rusz ćwiczyli ustawianie, zbiórki, szeregi i kroki defiladowe. Po obiedzie dotarł do nas Pan Krzysztof Ruczaj- wybrany podoficerem roku 2015 z Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce, który w swojej karierze wojskowej ukończył między innymi kursy : SERE poziomy A,B,C, sternika motorowodnego morskiego, żeglarza jachtowego, obsługi szybkiej łodzi hybrydowej, ratownika wodnego, instruktora II stopnia walki w bliskim kontakcie, posługiwania się strzelbą gładkolufową oraz pałką wielofunkcyjną "TONFA", instruktora strzelectwa bojowego, sędziego strzelectwa sportowego, instruktora reakcji ruchowej w specjalności "samoobrona" z uprawnieniami do prowadzenia zajęć i egzaminów z walki wręcz w resorcie Obrony Narodowej, instruktora narciarstwa alpejskiego. Poza tym jeszcze zdobywał medale między innymi w biegu patrolowym, tenisie ziemnym, piłce koszykowej, biegach na różnych dystansach. Ukończył trzykrotnie Maraton Komandosa organizowany przez Jednostkę Komandosów w Lublińcu. Jest mistrzem Marynarki Wojennej w futsalu. Postać wyjątkowa, nietuzinkowa, o wielkiej charyzmie. Lepszych rekomendacji nie trzeba. No i się zaczęło. Pan Krzysztof zaczął zabawę z uczniami od techniki obezwładniania, rzutów na podłoże, później wprowadził elementy walki wręcz i krav magę. Po kolacji z kolei poszliśmy nad jezioro Krzynia, gdzie uczyliśmy się rozpalać ognisko przy wykorzystaniu krzesiwa i …płatków kosmetycznych. Gwoździem programu było jednak malowanie twarzy w barwy ochronne, czyli sztuka kamuflażu oraz kilkuminutowy rejs 1-osobowym pontonem po jeziorze, w którym uczestniczyli też opiekunowie: pani Jola i pan Łukasz. Wyjątkowo wcześnie, bo jeszcze przed północą położyliśmy spać, po to, by sobotę zacząć o 7 rozgrzewką i biegiem wzdłuż jeziora. Po śniadaniu niestety pogoda się zepsuła, więc godzinny wykład ze sztuki przetrwania w trudnych warunkach, większość przyjęła jak zbawienie, zwłaszcza dla zmęczonych, niekiedy krwawiących stóp. Przed obiadem jednak nasz Komandos zaaplikował jeszcze sporą dawkę adrenaliny, kończąc zajęcia w krótkim dystansie i parterze, dokładając kolejne elementy spośród akcesoriów mundurowych, czyli pistolet i kajdanki. Po obiedzie pożegnaliśmy Pana Krzysztofa, który wręczył każdemu Wojskową Odznakę Sprawności Fizycznej, a następnie udał się na spotkanie do Wrocławia, m.in. z Ministrem Obrony Narodowej Antonim Macierewiczem. Nad nami czuwał jednak Pan Piotr, główny organizator wyjazdu, który poprowadził zajęcia z terenoznawstwa, przygotowując młodzież do biegu na orientację. Zawody te odbyły się późnym popołudniem na dystansie 7 kilometrów. Do odszukania było 7 punktów umieszczonych w lesie, a jedynym ułatwieniem dla uczestników była mapa z naniesionymi punktami. To zadanie okazało się bardzo trudne, bo tylko 2 z 7 drużyn dotarły do mety w wyznaczonym czasie (80 minut), pozostali zostali zdyskwalifikowali, ponieważ przekroczyli czas. Rekordziści- chłopcy wrócili po trzech godzinach. Po kolacji odbyło się to, co tygryski lubią najbardziej, czyli chrzest, inaczej katorżnik, który polegał na przebiegnięciu pewnego dystansu w trudnych uwarunkowaniach terenowych, m.in. w rowie wypełnionym bagnem, gałęziami drzew i zieloną, ciągnącą się rzęsą, a na koniec na oddaniu 5 strzałów do tarczy oddalonej kilkanaście metrów. To była megawyzwanie. Ostatecznie tylko trzy osoby zrezygnowały z pokonania tego toru przeszkód. Dla pozostałych należą się gromkie brawa. Wróciliśmy do ośrodka idealnie na mecz Polska- Rumunia, ekscytując się zarówno grą Roberta Lewandowskiego, jak i katorżnikiem. O 23 wszyscy padli na twarz z wyczerpania, ale to nie był koniec atrakcji. Równo o 24 miała miejsce pobudka, ponieważ dostaliśmy informację o rannym lotniku, który miał spaść wraz ze śmigłowcem w okolicznych lasach. Podzieleni na dwie grupy, zaopatrzeni w GPS, krzesiwo i pałatki (namioty) ruszyliśmy na pomoc. Po przebyciu i odnalezieniu kilku punktów w lesie zatoczyliśmy koło, natrafiając na rannego lotnika, którym okazała się… wychowawczyni I LO Pani Jola. O 3 nad ranem, niektórzy w niezbyt dobrych humorach, poszliśmy spać. W niedzielę dorzucono nam jeszcze zawody w rzucie granatem do celu i lekcję praktyczną z linami (robienie węzłów, odwiązywanie supłów). A w południe pod nasz ośrodek podjechały dwa busy, które bezpiecznie odwiozły nas do Bytowa. Chcielibyśmy podziękować wszystkim uczniom za zaangażowanie i trud, jaki włożyli w wykonanie wszystkich zadań. To naprawdę była szkoła życia, za którą gorąco dziękujemy.

Joomla 3 templates
Saturday the 20th. Copyright © 2011-2017 ZSP Bytów